czwartek, 17 stycznia 2013

Krwawa Jolene


Dzisiaj znowu będzie wpis wolontariacko-propagandowy. I tu od razu małe sprostowanie. Niech sobie nikt nie myśli, że jestem jakimś cudownym człowiekiem, biegającym na każdą możliwą akcję i bez przerwy poszukującym sposobu, jak by tu pomóc komukolwiek, kto ma choć trochę gorzej. Co to to nie. Prawda jest taka, że najczęściej mam to zwyczajnie w zadzie i jeśli ktoś nie kopnie mnie, zachęcając do jakiejś aktywności, to sam z siebie nie zrobię prawie nic, ażeby ulżyć cierpiącym i wesprzeć potrzebujących.
Jednakże jest jedna rzecz, którą robię z własnej inicjatywy, chętnie i możliwie regularnie, w tym dzisiaj. Mowa o oddawaniu krwi. Świadomość, że można w bardzo konkretny sposób komuś pomóc jest budująca, pozostaje poczucie, że rzeczywiście zrobiło się coś dobrego. Choć to oczywiście kwestia drugorzędna – najważniejsze pozostają zawsze darmowe czekolady i całodniowe zwolnienie.
Można rzecz jasna narzekać na sporą dawkę biurokracji wkradającą się również do RCKiK-u.
Można bać się przysadzistej pielęgniarki ze strzykawką w drżącej niebezpiecznie dłoni i wyrazem twarzy godnym skacowanego rzeźnika, który z zamiłowania dorabia jako grabarz.
Można skarżyć się na kolejki i fakt, że poczekalnię trzeba nieraz dzielić z dżentelmenami przyodzianymi w średniej jakości ortalion i wypowiadającymi się w sposób typowy dla osób preferujących ubiór w stylu sportowej elegancji.
A jednak wszystko to składa się na specyficzny klimat tego miejsca, jakim jest Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, do którego zawsze chętnie wracam. No i nie zapominajmy o czekoladzie. Jeśli więc ktoś może zostać krwiodawcą to zachęcam, żeby spróbować. Potrzeba tylko trochę czasu i chęci. A krew potrzebna jest zawsze.
Nie rozumiem tylko jednej rzeczy. W centrum spotkałem osobę proszącą, żeby oddać krew imiennie, dla jej ojca, który będzie operowany. No i nie pojmuję – jak to jest, że trzeba sobie samemu organizować krew? A co, jeśli ktoś nie uzbiera odpowiedniej ilości jednostek? Odmówią operacji? Podadzą za mało krwi? Chore.



***

Dziś miałem nieszczęście usłyszeć cover piosenki „Jolene” w wykonaniu Gwiazdy Polarnej z panteonu młodych artystów sceny muzycznej – Miley Cyrus; i tutaj zaskoczenie – nie było tak tragicznie jak się spodziewałem, było tylko przeciętnie i bez polotu. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Po pierwsze przy okazji dowiedziałem się, że oryginalnie piosenkę tą śpiewała Dolly Parton, a jedyna wersja którą dotąd znałem, okazała się coverem. Po drugie i ważniejsze – z dużą przyjemnością posłuchałem sobie ponownie tego coveru, czyli „Jolene” w wykonaniu The White Stripes. Przyznam, że dla mnie w tej prostej przecież piosence jest cała masa silnych emocji, zwłaszcza, gdy usłyszeć ją znów, po dłuższej przerwie...

he talks about you in his sleep
And there is nothing I can do to keep
From crying when he calls your name, Jolene 


12 komentarzy:

  1. Po pierwsze to mi smutno. Czemu wszystkie kapele się muszą rozpieprzaaaaaaaać. Bogu dzięki, że chociaż SOAD się zreflektowali i przyjadą.
    Mmm, Snejk?

    W zadzie masz? Dobrze no, możemy przyjąć taką oficjalną wersję. Kreuj się, kreuj. Niektórych i tak nie prześcigniesz never ever ;>
    A ta pani tylko wyglądała na straszną! Była miła i nic nie bolało. Dresy były przesłodkie, ach. Zwłaszcza facjata jednego. Myślisz, że po co oni tam TAK NAPRAWDĘ przyszli? I skąd się w ogóle biorą..
    I kurde, nie zgadzam się z Tobą. Nie wystarczy czas i dobre chęci. Jestem tego najlepszym, zawiedzionym przykładem. I jeszcze wisi nade mną widmo szpinaku.
    A ta igła to nie na miejscu. Bobi powinien tam być.

    I samej mi głupio za własną niekonsekwencję. Znów to podle wykorzystasz. Cóż. Zdarza się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Łajt Snejk i tańczące do Beatlesów kaczki, piszmy tak że już nikt nie będzie wiedział o co chodzi ;>
      Ech, gdyby koncerty były 10 razy tańsze...

      Jedni się lansują na hipisa, to inni się mogą kreować na ignoranta, czyż nie? A jak masz inne zdanie co do mojej postawy, to z radością je poznam ;>
      Panowie Dresowie (wersja tolkienowska)przyszli po zwolnienie z roboty. No bo chyba nie po czekoladę.
      Byłaś, próbowałaś. A że akurat nie wyszło - trudno się mówi. Niektórzy nawet nie próbują, chociaż mogą. Szpinak dobra rzecz.

      Podle wykorzystam? A jakże. Już zaczynam knuć.
      Buziaczki ;>

      Usuń
    2. Masz rację, chyba powinniśmy nieco ograniczyć nasz własny słownik, skoro działamy niejako w przestrzeni publicznej. Ech, koncerty, też ubolewam, ale co począć. Drogi sport. Bardziej jednakowoż ubolewam nad tym, że niektórych już nigdy nie zobaczę, nie usłyszę. Bo albo się rozpadli albo skiepścili na tyle, że serce boli, albo już ich po prostu nie ma, bo grają w innym świecie.

      Nie mam innego zdania co do Twej postawy. Choć.. czekaj.. Chyba nie jesteś takim znowu ignorantem, skoro po ostatniej mowie mojej moralizatorskiej nastąpiła poprawa. Ale no, nie chwalmy dnia.

      Racja z tym zwolnieniem. Dlatego Panowie Dresowie wypadli rozczarowani z gabinetu. Szczególnie herszt, ten z facjatą. Jebut drzwiami i okrzyki wojenne 'oni ochujeliii, chyba, tej, kuwa'. Ciekawe czemu ich odrzucili. Ja uważam, że dlatego, że od bezmózgowców krwi nie biorą.

      Szpinak sux.

      Cmokaski, tej.

      Usuń
    3. Trochę mało publiczna ta przestrzeń publiczna, ale jednak, fakt. Nie odbieraj mi bycia ignorantem, to jedna z niewielu rzeczy, jakie mi pozostały z przeszłości.
      Tak, Dresowie. Jeszcze w życiu nie widziałem kogoś tak zdeterminowanego do niesienia pomocy. Naprawdę mi zaimponowali.
      Ale dresy potrafią być też spoko. Pamiętam, jak w drodze do Zakopanego piwo w pociągu dostałem w prezencie od dwóch takich.

      Usuń
    4. Ej, tak sobie teraz myślę i.. Dresowie i tak by dostali zwolnienie jakby chcieli przeca. Mi się pani pytała czy mi jest potrzebne. Więc im na pewno też. Więc nie o to musiało chodzić. Skąd więc to oburzenie? Może mam za mało wiary w ludzi, ale jednak nie wierzę, że oni naprawdę chcieli dobro czynić.
      Aczkolwiek tak, nie generalizujmy. O "moim" Dresie już opowiadałam. Był w porządku. I nawet miał poglądy! Polityczne! I wyrażał je z sensem. Niektórzy ode mnie z roku mieliby z tym problem. Wiesz, pewnie "sprawdziliby w necie", buhaha.

      A jeszcze a propos Twego oburzenia - po przemyśleniu sprawy mi się to szczególnie dziwne i chore nie wydaje. Jak działa służba zdrowia wszyscy wiemy. I są znacznie bardziej oburzające rzeczy, sama mogę podawać przykłady w nieskończoność, (prawie) z autopsji. Np. płacenie za transport karetką
      To już chyba niczyja wina. Operacji na pewno nie odmówią, a ile krwi podadzą.. Nie wiem no. Skąd mają ją brać? Ludzie jakoś tabunami się nie pchają do oddawania. Może w przypadku tego gościa było tak, że mu lekarze powiedzieli, że konieczna będzie operacja, że potrzebna będzie krew, duuuuużo krwi i żeby lepiej o to zadbał. Wiesz, przezorny ubezpieczony.
      E, wkurza mnie. Kiedyś w autobusie słyszałam taką gadkę dotyczącą krwi właśnie. I paniusia jedna mówiła, że ona nie oddałaby, bo to przecież niebezpieczne, blablabla, wiesz, takie pierdolenie. I tak ludzie (nie) myślą. Bo coś kiedyś usłyszeli i no. I tak jest z wszystkim, stąd schematy, stereotypy. Bo: mówi się że, jest przyjęte że, trzeba tak i tak. Uh, jak mnie to wpienia. "Jedzmy gówna, miliony much nie mogą się mylić".
      I cóż zrobić, możemy im jedynie starać się prostować mózgi. A ja się mogę wziąć za ten szpinak ohydny. I róbmy swoje, no bo co.
      Co nie zmienia faktu, że ja się chyba muszę upić :D Też się kurde jednak oburzyłam, starając się Ciebie uspokoić. To jak, piwo wieczorem przy muzyce i pisaninie, czyż nie?

      Usuń
  2. kurde,zdziwiłeś mnie,że SAMEMU sobie trzeba krew organizować. zabierzcie mnie na następne oddawanie krwi. Jestem ciekawa co powiedzą na moje żyły i na to,że mi krew leci żółwim tempem.Może się okażę,że jednak mogę ją oddawać. A że sama już zaliczyłam w życiu transfuzję krwi,nawet dwa razy-krew też mamusia sama musiała szukać-to czemu nie.

    a piosenka fajna,nie znałam jejj wcześniej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aha,żebym sobie nie przeczyła,zdziwiłam się,że nadal tak trzeba robić,bo u mnie to było lata temu.Ale Mary Lou ma rację,są różne absurdy.Najwiękzsy to płacenie w łapę i nagle w tydzień,czy dwa masz to,co normalnie masz za pół roku albo i dłużej. A czasami od tego życie zależy. Więc ja generalnie jestem przeciwko państwowej służbie zdrowia.Lepiej by sensowniej opłaty wymyślili.Każdy by sobie wybrał kogo by chciał,każdy by się cenił w granicach rozsądku,a w przypadkach wyjątkowych leczono by na kosz państwa,jak aktoś by forsy nie miał totalnie,składałby jakiś wniosek ityle.Bo przecież NIE WOLNO odmawiać pomocy,gdy chodzi o ratunek życia.

      Usuń
    2. Może nie trzeba sobie samemu zbierać krwi, może tylko zaleca się,żeby zapewnić rezerwę, nie wiem. Ale ja już się kilka razy spotkałem z taką sytuacją w RCKiKu.

      Usuń
  3. Ja mdleję od strzykwaki, ale i tak chodzę oddawać... tak mi się zrobiło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „To u mnie tak już od chłopięcych lat: głos jakiś się odzywa, a ilekroć się zjawia, zawsze mi coś odradza, cokolwiek bym przedsiębrał, a nie doradza mi nigdy.”

      Usuń
  4. kocham, po prostu kocham tą pioenkę w wykonaniu TWS, chociaż ja wiedziałam, że pierwsza była Dolly:D
    a ja nie mogę oddawać krwi póki co, schade. ale jakoś to zastąpię sobie w życiu:D

    OdpowiedzUsuń
  5. There are also airborne parasites. The human body produces most of the above reasons
    why the best full body cleanse detoxification is necessary because our environment is so poisoned with chemicals, toxins and chemicals.
    Avoid any kind of diet. Diatomaceous Earth has been mostly neglected-untill now as more and more impurities our
    natural cleansing mechanisms get overloaded. As of today I have the best full body cleanse detox lost 10lbs in 11 days.
    It can also reduce skin problems likepsoriasis.

    Look into my homepage :: http://www.conozcamisiones.com/54/understand-how-to-initiate-detox-today

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.