Z okazji zostania
jednodniowym wolontariuszem miałem okazję poprzyglądać się
trochę reakcjom ludzi, od których próbuje się wyłudzić
pieniądze. Były one tak powtarzalne, że można z łatwością
wydzielić kilka kategorii. Nie będzie to zapewne lista wyczerpująca
temat, ale akurat wczoraj takie a nie inne osoby zdarzyło mi się
spotkać.
NIE MAM DROBNYCH, czyli
największa grupa. Zaczepieni na ulicy zwyczajnie wykręcali się,
mówiąc, że nie chcą, nie mogą, nie mają albo już dali. Po
prostu nie. Towarzyszyć temu może nieśmiały uśmiech,
zakłopotanie, przyspieszenie kroku. Całkiem normalna reakcja,
czasami bardziej a czasami mniej życzliwa, ale zupełnie zrozumiała.
Nie każdy musi czy może pomóc.
THERE IS NO SPOON, czyli
ludzie, którzy swoją postawą i jakimkolwiek brakiem reakcji
próbowali udowodnić, że tak na prawdę nie było tam ani mnie, ani
puszki oraz że wcale nie ma miejsca ogólnopolska akcja zbierania
funduszy. Czasem nie udało im się całkiem mnie zignorować i
wymknęło im się jakieś burknięcie albo strzelili głupią, z
założenia chyba groźną minę. Spuszczenie głowy, przyspieszenie
kroku, obejście łukiem – to typowe zachowania przedstawicieli tej
grupy. Rozumiem, że nie trzeba kochać całego świata i nosić
zdjęcia uroczych szczeniaczków w telefonie, ale można jednak
spróbować rzucić przynajmniej „nie, dzięki”, a po odrobinie
ćwiczeń nawet podnieść wzrok czy się uśmiechnąć. To nie jest
aż takie trudne.
PROWADZĄCY FAMILIADĘ,
czyli ludzie, którzy myślą, że są zabawni. Nie trafiali się
często, ale byli. „A kto wesprze mnie? Nie mam już na piwo!”
było szczytem ich umiejętności komicznych. Choć może to ja po
prostu nie miałem wczoraj do nich szczęścia, wiem przecież, że
trafić się może osoba, która rzuci takim tekstem, że rozbroić
może na bardzo, bardzo długo.
PRZECIĘTNY OFIARODAWCA,
czyli osoba, która wrzuci coś do puszki, jeśli ją zaczepić,
poprosić, zachęcić. Czasami widać było, że ludzie się nam
przyglądali, jakby wręcz czekali aż się zbliżymy, ale jeżeli
nie odezwałem się, to oni też nie wykonywali żadnego ruchu, tak,
jakby bali się wykazać inicjatywę. Tak więc jeżeli przyjdzie Ci
kiedyś zbierać pieniądze, choćby dla Orkiestry, a nie jesteś
ponętną, długowłosą i długonogą niewiastą ściągającą
wielu chętnych do pomocy samą krótką spódniczką czy dużym
dekoltem, to polecam podchodzić i mówić do ludzi, to znacznie
zwiększa skuteczność.
MIŁE ZASKOCZENIE, czyli
osoby, które na sam nasz widok, czy raczej na widok puszki, sami z
siebie przygotowywali jakiś datek. Zdarzyło się nawet, że jedna
dziewczyna biegła za nami spory kawałek, bo koniecznie chciała coś
wrzucić. Ale sympatycznych sytuacji było więcej. A to jakaś
starsza pani wypatrzyła nas przez okno, zawołała i do nas zeszła,
a to jakiś facet specjalnie zatrzymał samochód żeby wesprzeć
akcję. To właśnie dzięki takim osobom wczorajszy dzień był
całkiem udany.
Zabrakło mi natomiast
jeszcze jednej grupy: WORECZKÓW ŻÓŁCIOWYCH, czyli osób, które
by na mój widok automatycznie wyrzuciły z siebie, czego to one nie
myślą o szatańskiej Orkiestrze, złodzieju Owsiaku, pieprzonych
wolontariuszach, a przy okazji pewnie też o rządzie, studentach, Niemcach, pogodzie i nierównych chodnikach. Takich osób nie
spotkałem, co bardzo dziwne, widząc ile żółci przelewa się w
większości internetowych komentarzy na temat WOŚPu. Być może
nieco zniechęcał ich fakt, że nie jestem małą czternastoletnią
dziewczynką, na takie chyba łatwiej nawrzeszczeć. A może po
prostu najprościej pluć jadem, gdy się jest anonimowym i schowanym
za monitorem.
Zdaję sobie oczywiście
sprawę, że WOŚP jest popularną i chętnie wspieraną akcją,
inaczej nie byłoby tak łatwo. Tak czy inaczej, udało nam się (bo
krążyłem po mieście razem z Mary) przetrwać na nogach te
kilkanaście godzin i choć może nie wszyscy z nas byli oazami
spokoju odpornymi na zachowania ludzi, to jednak nie pozabijaliśmy
się i bawiliśmy chyba całkiem nieźle. A przy okazji uzbieraliśmy
parę stówek dla dzieciaków i nie tylko, więc warto było.
Skarbie, mylisz mnie z kimś, jestem MaryLou, nie Mary.
OdpowiedzUsuńI co hę, bo ja ich nazywałam burakami to od razu wielkie zarzuty. A sam dziś o tym piszesz. Byli burakami, co będę udawać że nie, wnerwia mnie. Ale że woreczków żółciowych nie było to aż szkoda, byłaby przynajmniej jakaś krwawa jatka ;P
A warto było zdecydowanie! Ty wiesz jaką mam kolekcję cukrów? Nie mieszczą mi się w kosmetyczce (cukier w kosmetyczce ;|). Jak wczoraj moje zwłoki padły na łóżko i przypomniały sobie o zalaniu takowych herbatą to zdołały się nawet zdobyć na zatrzęsienie ramionami i krótkie parsknięcie.
Yeti yetiiii..
pewne uogólnienia-owszem. ale mi nawet tym nieraz trudno się poddawąć. czy całkiem indywidualne podejście prowadzi do szaleństwa?e, nie całkiem, nadal, neurologicznie, jesteśmy bornieni:D
OdpowiedzUsuńa teraz bolesne- nie wrzuciłam nic na WOŚP w tym roku...siedząc i chorujac w domu nie miałam możliwości. ale to głupie tłumaczenie:D sama byłam kiedyś wolontariuszem i powiem, ze to fajna sprawa. chociaż nie, raz klęłam na to, jak sobie palce u stóp odmroziłam:D
bieganie? o proszę, coś, do czego mam zamiar WRESZCIE się przekonać na wiosnę:)
OdpowiedzUsuńPisałaś o mieście, to może ja dokończę po wiejsku. W niedzielę rano wieś wygląda jak po wybuchu wojny atomowej, kompletne pustki. Tego dnia- dwie wolontariuszki w grubych kurtach, oparte o zamknięty sklep, przyprószone z lekka śniegiem. Jakąś godzinę później pojawia się życie, wszyscy pędza na msze. Nie wrzucają najczęściej nic, wiedząc, że pod samym kościołem będzie czekać co najmniej dwóch wolontariuszy. Więc po co marnować pieniądze na tych spod sklepu?`Mijają druga stroną ulicy. Zaczepiać takich nie warto, jeszcze ci plotki narobią po wsi. W sumie cokolwiek można zebrać tylko po mszy, od tych, co idą do sklepu. Wtedy miejscowi wrzuca zawsze, jeden nawet, który dał już pod kościołem i nie miał więcej pieniędzy, legitymował się świeżo przyklejonym serduszkiem, że ,,on już naprawdę dał". Ktoś pyta, czy nie zimno tak stać pod sklepem- ale gdzie tam, tylko dwie godzinki, żaden problem. Żadnych ,,dusz towarzystwa" ani wrednych, w końcu tu wszyscy się znają, powiedziane słowo nie znika za szybko, jakaś brzydka ploteczka wyjdzie...Zbieramy tylko do ostatniej mszy- potem na ulicach nie pokazują się nawet gawrony. Najwyższy wynik o jakim słyszałam- 500 zł, ale zdobyte przez wymuszenie i wielokilometrowe rajdy po okolicy.
OdpowiedzUsuńSkoro się nie pozabijaliście to znaczy że te chodniki o których wspominali ci z Woreczków Żółciowych nie są jednak tak krzywe jakby chcieli by były.
OdpowiedzUsuńCóż, zawsze można niechcący wepchnąć pod samochód.
UsuńAż tak? Ponieśliby ręce na biednych i zziębniętych wolontariuszy?
UsuńA tak w nawiasie, szkodziłoby Ci usunięcie obrazkowej weryfikacji?
Miałem raczej na myśli, że to wolontariusze czasem mogliby być skłonni pozabijać się nawzajem. Na szczęście nie tym razem.
UsuńNawet nie zwróciłem uwagi, że mogę to badziewie usunąć. Chyba już.
A co z ideą miłości i ogólnego poszanowania?
UsuńJest, funkcjonuje i ma się dobrze. Oczywiście w teorii, jak to idea.
UsuńMyślałem że pomysłodawca wielkiej zrzutki wprowadził już to w życie. Choć ten raz w roku.
UsuńOn może najwyżej dawać dobry przykład. Reszta jest już w rękach ludu. A z ludem bywa różnie.
UsuńAle nie będę siał defetyzmu, z Tobą w tej dziedzinie równać się i tak nie mogę ;>
To był dobry dzień, po prostu.
Marne Twe szanse.
UsuńNie, przecież nic nie mówię. Raz do roku jest to jak najbardziej dopuszczalne.
Herman wciagasz mnie swoim pisaniem, nie zawsze tak mam, że jak do kogoś wchodze to chcę przeczytać do końca całość, a u Ciebie to czyta się słowa zjadając :-) Gratulacje! Jestes dzielnym chłopcem!!!! :-) Podziwiam Cię za to że brałes udział w tej akcji! Ja bym Ci wrzuciła napewno z 10 złotych gdybym widziała na kurtce imię HERMAN :-) Dawaj tę puszkę!!!! Chce bardzo wrzucić!!!!!! Podoba mi się tez Twoje wyselekcjonowanie tych wszystkich co to na ulicy dreptali i nie ale zdążyłes ich wypatrzyć! :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPs. Cholera! A dlaczego ja nie miałam powiadomienia na mail? O Twoim wpisie?????
EEEEEEEEEEEE Herman, no jestem zadziwiona, nie miałam tego automatu!!!! Co żeś zrobiłęs z nim???? A niby nic nie można było!!!! Ech TYYYYYY!!!! :-P
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, najwyraźniej subskrypcja nie działa za dobrze. Może jeszcze coś z tym spróbuję zrobić.
OdpowiedzUsuńWeryfikację udało mi się usunąć, wcześniej zwyczajnie myślałem że się nie da.
Nie jestem jak widać do końca oblatany w technicznych sprawach blogowych, ale jeszcze to wszystko ogarnę. Kiedyś.
Na ID nie było "Herman". Ale w razie czego mogę podać numer konta ;>
Sprawdzałem, subskrypcja działa normalnie. Może spróbuj się zapisać jeszcze raz?
OdpowiedzUsuńTrzeba kliknąć link aktywacyjny w otrzymanym mailu jakby co.