poniedziałek, 14 stycznia 2013

Raz do roku wielkie granie...


Z okazji zostania jednodniowym wolontariuszem miałem okazję poprzyglądać się trochę reakcjom ludzi, od których próbuje się wyłudzić pieniądze. Były one tak powtarzalne, że można z łatwością wydzielić kilka kategorii. Nie będzie to zapewne lista wyczerpująca temat, ale akurat wczoraj takie a nie inne osoby zdarzyło mi się spotkać.

NIE MAM DROBNYCH, czyli największa grupa. Zaczepieni na ulicy zwyczajnie wykręcali się, mówiąc, że nie chcą, nie mogą, nie mają albo już dali. Po prostu nie. Towarzyszyć temu może nieśmiały uśmiech, zakłopotanie, przyspieszenie kroku. Całkiem normalna reakcja, czasami bardziej a czasami mniej życzliwa, ale zupełnie zrozumiała. Nie każdy musi czy może pomóc.

THERE IS NO SPOON, czyli ludzie, którzy swoją postawą i jakimkolwiek brakiem reakcji próbowali udowodnić, że tak na prawdę nie było tam ani mnie, ani puszki oraz że wcale nie ma miejsca ogólnopolska akcja zbierania funduszy. Czasem nie udało im się całkiem mnie zignorować i wymknęło im się jakieś burknięcie albo strzelili głupią, z założenia chyba groźną minę. Spuszczenie głowy, przyspieszenie kroku, obejście łukiem – to typowe zachowania przedstawicieli tej grupy. Rozumiem, że nie trzeba kochać całego świata i nosić zdjęcia uroczych szczeniaczków w telefonie, ale można jednak spróbować rzucić przynajmniej „nie, dzięki”, a po odrobinie ćwiczeń nawet podnieść wzrok czy się uśmiechnąć. To nie jest aż takie trudne.

PROWADZĄCY FAMILIADĘ, czyli ludzie, którzy myślą, że są zabawni. Nie trafiali się często, ale byli. „A kto wesprze mnie? Nie mam już na piwo!” było szczytem ich umiejętności komicznych. Choć może to ja po prostu nie miałem wczoraj do nich szczęścia, wiem przecież, że trafić się może osoba, która rzuci takim tekstem, że rozbroić może na bardzo, bardzo długo.

PRZECIĘTNY OFIARODAWCA, czyli osoba, która wrzuci coś do puszki, jeśli ją zaczepić, poprosić, zachęcić. Czasami widać było, że ludzie się nam przyglądali, jakby wręcz czekali aż się zbliżymy, ale jeżeli nie odezwałem się, to oni też nie wykonywali żadnego ruchu, tak, jakby bali się wykazać inicjatywę. Tak więc jeżeli przyjdzie Ci kiedyś zbierać pieniądze, choćby dla Orkiestry, a nie jesteś ponętną, długowłosą i długonogą niewiastą ściągającą wielu chętnych do pomocy samą krótką spódniczką czy dużym dekoltem, to polecam podchodzić i mówić do ludzi, to znacznie zwiększa skuteczność.

MIŁE ZASKOCZENIE, czyli osoby, które na sam nasz widok, czy raczej na widok puszki, sami z siebie przygotowywali jakiś datek. Zdarzyło się nawet, że jedna dziewczyna biegła za nami spory kawałek, bo koniecznie chciała coś wrzucić. Ale sympatycznych sytuacji było więcej. A to jakaś starsza pani wypatrzyła nas przez okno, zawołała i do nas zeszła, a to jakiś facet specjalnie zatrzymał samochód żeby wesprzeć akcję. To właśnie dzięki takim osobom wczorajszy dzień był całkiem udany.

Zabrakło mi natomiast jeszcze jednej grupy: WORECZKÓW ŻÓŁCIOWYCH, czyli osób, które by na mój widok automatycznie wyrzuciły z siebie, czego to one nie myślą o szatańskiej Orkiestrze, złodzieju Owsiaku, pieprzonych wolontariuszach, a przy okazji pewnie też o rządzie, studentach, Niemcach, pogodzie i nierównych chodnikach. Takich osób nie spotkałem, co bardzo dziwne, widząc ile żółci przelewa się w większości internetowych komentarzy na temat WOŚPu. Być może nieco zniechęcał ich fakt, że nie jestem małą czternastoletnią dziewczynką, na takie chyba łatwiej nawrzeszczeć. A może po prostu najprościej pluć jadem, gdy się jest anonimowym i schowanym za monitorem.

Zdaję sobie oczywiście sprawę, że WOŚP jest popularną i chętnie wspieraną akcją, inaczej nie byłoby tak łatwo. Tak czy inaczej, udało nam się (bo krążyłem po mieście razem z Mary) przetrwać na nogach te kilkanaście godzin i choć może nie wszyscy z nas byli oazami spokoju odpornymi na zachowania ludzi, to jednak nie pozabijaliśmy się i bawiliśmy chyba całkiem nieźle. A przy okazji uzbieraliśmy parę stówek dla dzieciaków i nie tylko, więc warto było.

17 komentarzy:

  1. Skarbie, mylisz mnie z kimś, jestem MaryLou, nie Mary.
    I co hę, bo ja ich nazywałam burakami to od razu wielkie zarzuty. A sam dziś o tym piszesz. Byli burakami, co będę udawać że nie, wnerwia mnie. Ale że woreczków żółciowych nie było to aż szkoda, byłaby przynajmniej jakaś krwawa jatka ;P
    A warto było zdecydowanie! Ty wiesz jaką mam kolekcję cukrów? Nie mieszczą mi się w kosmetyczce (cukier w kosmetyczce ;|). Jak wczoraj moje zwłoki padły na łóżko i przypomniały sobie o zalaniu takowych herbatą to zdołały się nawet zdobyć na zatrzęsienie ramionami i krótkie parsknięcie.

    Yeti yetiiii..

    OdpowiedzUsuń
  2. pewne uogólnienia-owszem. ale mi nawet tym nieraz trudno się poddawąć. czy całkiem indywidualne podejście prowadzi do szaleństwa?e, nie całkiem, nadal, neurologicznie, jesteśmy bornieni:D

    a teraz bolesne- nie wrzuciłam nic na WOŚP w tym roku...siedząc i chorujac w domu nie miałam możliwości. ale to głupie tłumaczenie:D sama byłam kiedyś wolontariuszem i powiem, ze to fajna sprawa. chociaż nie, raz klęłam na to, jak sobie palce u stóp odmroziłam:D

    OdpowiedzUsuń
  3. bieganie? o proszę, coś, do czego mam zamiar WRESZCIE się przekonać na wiosnę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisałaś o mieście, to może ja dokończę po wiejsku. W niedzielę rano wieś wygląda jak po wybuchu wojny atomowej, kompletne pustki. Tego dnia- dwie wolontariuszki w grubych kurtach, oparte o zamknięty sklep, przyprószone z lekka śniegiem. Jakąś godzinę później pojawia się życie, wszyscy pędza na msze. Nie wrzucają najczęściej nic, wiedząc, że pod samym kościołem będzie czekać co najmniej dwóch wolontariuszy. Więc po co marnować pieniądze na tych spod sklepu?`Mijają druga stroną ulicy. Zaczepiać takich nie warto, jeszcze ci plotki narobią po wsi. W sumie cokolwiek można zebrać tylko po mszy, od tych, co idą do sklepu. Wtedy miejscowi wrzuca zawsze, jeden nawet, który dał już pod kościołem i nie miał więcej pieniędzy, legitymował się świeżo przyklejonym serduszkiem, że ,,on już naprawdę dał". Ktoś pyta, czy nie zimno tak stać pod sklepem- ale gdzie tam, tylko dwie godzinki, żaden problem. Żadnych ,,dusz towarzystwa" ani wrednych, w końcu tu wszyscy się znają, powiedziane słowo nie znika za szybko, jakaś brzydka ploteczka wyjdzie...Zbieramy tylko do ostatniej mszy- potem na ulicach nie pokazują się nawet gawrony. Najwyższy wynik o jakim słyszałam- 500 zł, ale zdobyte przez wymuszenie i wielokilometrowe rajdy po okolicy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Skoro się nie pozabijaliście to znaczy że te chodniki o których wspominali ci z Woreczków Żółciowych nie są jednak tak krzywe jakby chcieli by były.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, zawsze można niechcący wepchnąć pod samochód.

      Usuń
    2. Aż tak? Ponieśliby ręce na biednych i zziębniętych wolontariuszy?

      A tak w nawiasie, szkodziłoby Ci usunięcie obrazkowej weryfikacji?

      Usuń
    3. Miałem raczej na myśli, że to wolontariusze czasem mogliby być skłonni pozabijać się nawzajem. Na szczęście nie tym razem.

      Nawet nie zwróciłem uwagi, że mogę to badziewie usunąć. Chyba już.

      Usuń
    4. A co z ideą miłości i ogólnego poszanowania?

      Usuń
    5. Jest, funkcjonuje i ma się dobrze. Oczywiście w teorii, jak to idea.

      Usuń
    6. Myślałem że pomysłodawca wielkiej zrzutki wprowadził już to w życie. Choć ten raz w roku.

      Usuń
    7. On może najwyżej dawać dobry przykład. Reszta jest już w rękach ludu. A z ludem bywa różnie.
      Ale nie będę siał defetyzmu, z Tobą w tej dziedzinie równać się i tak nie mogę ;>
      To był dobry dzień, po prostu.

      Usuń
    8. Marne Twe szanse.

      Nie, przecież nic nie mówię. Raz do roku jest to jak najbardziej dopuszczalne.

      Usuń
  6. Herman wciagasz mnie swoim pisaniem, nie zawsze tak mam, że jak do kogoś wchodze to chcę przeczytać do końca całość, a u Ciebie to czyta się słowa zjadając :-) Gratulacje! Jestes dzielnym chłopcem!!!! :-) Podziwiam Cię za to że brałes udział w tej akcji! Ja bym Ci wrzuciła napewno z 10 złotych gdybym widziała na kurtce imię HERMAN :-) Dawaj tę puszkę!!!! Chce bardzo wrzucić!!!!!! Podoba mi się tez Twoje wyselekcjonowanie tych wszystkich co to na ulicy dreptali i nie ale zdążyłes ich wypatrzyć! :-) Pozdrawiam!

    Ps. Cholera! A dlaczego ja nie miałam powiadomienia na mail? O Twoim wpisie?????

    OdpowiedzUsuń
  7. EEEEEEEEEEEE Herman, no jestem zadziwiona, nie miałam tego automatu!!!! Co żeś zrobiłęs z nim???? A niby nic nie można było!!!! Ech TYYYYYY!!!! :-P

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem czemu, najwyraźniej subskrypcja nie działa za dobrze. Może jeszcze coś z tym spróbuję zrobić.
    Weryfikację udało mi się usunąć, wcześniej zwyczajnie myślałem że się nie da.
    Nie jestem jak widać do końca oblatany w technicznych sprawach blogowych, ale jeszcze to wszystko ogarnę. Kiedyś.

    Na ID nie było "Herman". Ale w razie czego mogę podać numer konta ;>

    OdpowiedzUsuń
  9. Sprawdzałem, subskrypcja działa normalnie. Może spróbuj się zapisać jeszcze raz?
    Trzeba kliknąć link aktywacyjny w otrzymanym mailu jakby co.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.