Postanowiono, że zakładam bloga.
Postawiono mnie niemal przed faktem dokonanym i niewiele miałem w
tej kwestii do powiedzenia. Opierałem się oczywiście. Mówiłem:
„to bez sensu”, „nie mam o czym pisać”. Mówiłem też
dosadniej, ale nie wypada chyba przeklinać już przy pierwszym
wpisie. Jednakże w głębi duszy wiedziałem, że opór mój był
bezcelowy i odwlekał tylko nieuniknione. Bo przecież już
postanowiono. Ostatecznie uległem więc i oto jestem. Jestem - po
trosze dla świętego spokoju, który bardzo sobie cenię, a po
trosze z ciekawości.
Czy i jaki sens ma moja obecność
tutaj? Nie wiem tego i wiedzieć nie mogę. Nie wiem nawet, na jak
długo tu zabawię i o czym będę pisał. „Pisz o kobietach”,
mówiono. To jednak raczej nie wchodzi w grę. Poroniony to pomysł,
mówiąc precyzyjniej. Nie dlatego, że nie jest to temat ciekawy,
ba, cieszyłby się pewnie sporym zainteresowaniem. Rzecz w tym, że
ja zwyczajnie nie czuję się w nim kompetentny. Powiem więcej –
mało który facet może powiedzieć z czystym sumieniem, że wie coś
o kobietach. Wielu z nas oczywiście tak uważa, ale przechodzi nam
dość szybko w momencie, kiedy taka rzeczona kobieta pojawi się w
naszym życiu. Weryfikacja naszej urojonej wiedzy jest najczęściej
szybka i brutalna, a ciężko z takiej konfrontacji wyjść obronną
ręką. Nie będę więc brnął w ten temat, przynajmniej nie w tej
chwili, wystarczająco już zdążyłem paniom podpaść. O czym więc
będę pisał? Myślę, że nie należy zadawać głupich pytań,
tylko pozwolić myślom płynąć a palcom owe myśli odtwarzać. Co
będzie, to będzie, jak zapewne pomyślał Stwórca, zanim wziął
się do pracy dnia szóstego.
Kim jestem? Ha, na proste pytania
często najtrudniej odpowiedzieć. Powiem więc, kim nie jestem.
Nie jestem człowiekiem, który ma
misję ratowania świata. Który chce coś lub kogoś zmieniać. Nie
zamierzam zapraszać tu nikogo, wabić darmowymi cukierkami, ani
trzymać na siłę. Jeśli czujesz się tu dobrze – zostań, jeśli
nie – życzę udanych dalszych poszukiwań. Sam staram się trzymać
tej zasady i chyba dobrze na tym wychodzę. Nie jestem też kimś,
kto koniecznie musi się podzielić sobą ze światem, kto ma
fantastyczne, barwne życie do sprzedania.
Jeśli natomiast uda mi się przywołać
choć cień uśmiechu na Twoje usta w trakcie czytania mnie – mi to
wystarczy.
To chyba tyle, tytułem przydługiego wprowadzenia. Jakoś musiałem wytłumaczyć swoją obecność tutaj, dla mnie samego nie do końca jeszcze zrozumiałą. Ot, taki mały cień absurdu.
Jeśli jeszcze kiedyś się tu pojawię, zapewne postaram się napisać nieco bardziej o czymś.
Jejejeeeeeeeeeeeeee, wygrałaaaaaaaaam! To powinno Cię nauczyć, że po prostu nie ma sensu się opierać jakimkolwiek moim pomysłom ;>
OdpowiedzUsuńAhm, i sam jesteś poroniony, kochanie. Żeby pisać o kobietach, nie trzeba być kompetentnym i nie trzeba o nich nic wiedzieć. Znasz przecież wiele kobiet. A kobiety są m.in. od tego, żeby je opiewać *_* Mówię seeeeeeerio. Byłoby extra, taki blog romantyczno-erotyczny.
Fink abałt yt.
Ej, a te kulki to pomarańczka czy jakieś wirusy?
Pomarańczka zarażone wirusem.
OdpowiedzUsuńKiepski jestem jednakowoż w opiewaniu. Domyślasz się chyba, co mogłoby z tego wyjść.
A ja myślę, że te kuleczki to komórki jajowe, a to sugeruje że jednak powinieneś pisać o kobietach!
OdpowiedzUsuńTen Różowy od Charliego