wtorek, 30 października 2012

Tylko obiecaj, że nikomu nie powiesz...


Każdy prędzej czy później zaczyna odczuwać potrzebę podzielenia się z kimś jakąś swoją tajemnicą. Najczęściej dobieramy do tego celu osoby zaufane i z założenia dyskretne, to rozumie się samo przez się. Problem w tym, że taka osoba też ma jedną lub więcej zaufanych i oczywiście dyskretnych osób. A im bardziej sensacyjna czy intrygująca jest wiadomość, tym pewniejszym można być, że popłynie dalej w świat. Naiwne jest więc założenie, że cokolwiek może pozostać tylko między osobą A i osobą B, a w niektórych przypadkach może się zdarzyć, że nie starczy nawet liter alfabetu. Często zresztą tak właśnie rodzą się plotki.

Parę dni temu otrzymałem od osoby A pewną niedopowiedzianą informację, co dość szeroko otwierało furtkę interpretacyjną. Oczywiście jedną z ciekawszych interpretacji pozwoliłem sobie podzielić się z osobą C, wspólną znajomą (ja w tym zestawieniu jestem oznaczony jako B jak baran, bo tylko baran przekazuje dalej niepotwierdzone informacje), rzecz jasna z zastrzeżeniem, że jakby co niczego ode mnie nie wie. I co? Oczywiście po paru dniach dostaję od A sms-a dementującego moje przypuszczenia.
W tym przypadku plotka zamknęła się na szczęście w trójkącie ABC, ale często powstają znacznie bardziej rozbudowane figury geometryczne, a kto wie, może i przestrzenne bryły.

Właśnie z tą świadomością sam staram się możliwie ograniczać w sobie potrzebę zwierzeń. Zdaję sobie sprawę (i nikomu nie mam tego za złe), że mniej osób dowie się o czymś, jeśli napiszę o tym na publicznym blogu, niż jeśli zdradzę twarzą w twarz choć jednej znajomej osobie, rzecz jasna z zastrzeżeniem „tylko obiecaj, że nikomu nie powiesz...”. No, ale wiadomo, czasami człowiek musi, inaczej się udusi. Swoją drogą, takie „zwierzenia, wyznania” to całkiem niezły nośnik do szerzenia dezinformacji ;>


***

Mówią, że koniec lata to koniec sezonu rowerowego. Ja natomiast wciąż korzystam z tego środka transportu i zamierzam trzymać się go jak najdłużej. Nie dość, że to oszczędność pieniędzy i czasu (a że czas to pieniądz, więc rzekomo oszczędzam pieniądze do kwadratu, gdyby to jeszcze miało jakieś odzwierciedlenie w zasobach portfela...), to jeszcze ruch to zdrowie. Tak powiadają. Niektórzy mówią, że pewno mi zimno, że mnie zawieje, że chory będę. Pytanie brzmi: czy bardziej marznie się podczas 10minutowej przejażdżki, cały czas w ruchu, czy czekając 10 minut w bezruchu na przystanku autobusowym? Właśnie.
Niech żyją rowery.  

3 komentarze:

  1. Tylko osoba A nie brała tego za zwierzenie, raczej strumień myśli refleksyjnej, stąd i niedopowiedzenie.A i ja się do Ciebie odezwałam, bo nie wiedziałam, że to wszystko było w tajemnicy.
    Ale jest i prawda w tym wszystkim. Trójkąt ABC jest jeszcze ok, ale rozbudowane bryły geometryczne,tak to potem szerzą się plotki.

    Niech żyje twój rower!

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech żyją. A czy ktoś naprawi mi mój?

    A przechodząc do tematu - jejcia, Cat ma rację. Poza tym nasz trójkąt to trójkąt pomyleńców, co każdy się zna i nawet chyba można się pokusić o nazwanie tego przyjaźnią.

    Jednakowoż zniżam swą głową i proszę o wybaczenie *_*

    Ahm, i niech żyją wolni strzelcy i ptaki niebieskie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jasne, zwierzenie to nie było, ale i strumień myśli refleksyjnej całkiem nieźle funkcjonuje w roli inkubatora plotek ;)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.