piątek, 4 stycznia 2013

"...like a drunk in a midnight choir..."


Wpadłem coś napisać. Ot tak, dla treningu w pisaniu pracy magisterskiej. Co prawda zamiast tego powinienem pisać właśnie pracę, ale...
No właśnie, ale. Zadziwiające jest, jak łatwo człowiek wynajduje sobie jakieś „ale”. Szukanie wymówek, uciekanie przed obowiązkami, odkładanie na ostatnią chwilę. Prokrastynacja. Podobno to zaburzenie psychiczne, a skoro tak, to powinni chyba dawać na to jakieś papiery, jak na ADHD czy dysleksję. „Tak, pani promotor, wiem że w zeszłym tygodniu miałem przysłać pierwszy rozdział pracy, ale mam z tym problem, wie pani, prokrastynacja. Miałem nawet przynieść zaświadczenie od lekarza, ale jakoś wciąż nie mogę się do niego wybrać, ciągle przekładam wizytę...”.
Może to jednak kiepski pomysł, skoro i tak masę rzeczy przekładamy, to jak by to wyglądało, gdyby jeszcze mieć dla tego pseudonaukowe usprawiedliwienie. Może przynajmniej wyrzuty sumienia, że się tak opierniczam, w końcu zadziałają mobilizująco.
Właśnie, jakie macie sposoby motywacji? Jak nauczyć się zabrać za coś wtedy, kiedy po prostu można, a nie kiedy już bardzo trzeba? Tylko nie mówcie, że trzeba po prostu to zrobić, bo już próbowałem, nie działa. Na pewno musi być jakiś tajny sposób. Magiczne rozwiązanie. Cokolwiek. Musi być, prawda? Powiedzcie że jest, proszę...
A ja tymczasem jestem tu i piszę, żeby stworzyć sobie złudzenie, że robię cokolwiek, choć to cokolwiek nie ma żadnego związku z tym, co robić powinienem. O ironio.
Mam wrażenie, że coraz więcej wrzucam sobie w rozkład dnia takich zapełniaczy czasu, które nie wnoszą nic bądź prawie nic, prócz zamaskowania poczucia, że nic nie robię. Nie mówię, że czytanie książek, akcje wolontariackie, sport, a przede wszystkim marnowanie masy czasu przed komputerem są złe. Wszystko to może mieć miejsce, jasne, ale oprócz, nie zamiast.
A może... Może zadziała oświadczenie publiczne? Chyba nie zaszkodzi spróbować. A zatem: uroczyście oświadczam, że jutro biorę się za projekt na uczelnię.
Jutro.
A tymczasem dziura zapełniona, zaraz można iść spać.


***

Chciałbym nauczyć się w pełni cieszyć życiem.
Szanuję je i doceniam.
Zdaję sobie sprawę, jaki ze mnie szczęściarz, że mam, to co mam i że udaje mi się jak dotąd unikać tego, czego mieć bym nie chciał.
A jednak mimo to nie czuję, że żyję. Marnuję potencjał życia.
Nie wiem, czy to bardziej kwestia zmiany sposobu patrzenia na świat, czy też zmiany samego świata, ale jakaś zmiana z pewnością by mi się przydała.
To niewygodne rozmyślania i na szczęście nie przychodzą zbyt często. Są jednak momenty, które refleksji sprzyjają, nawet jeśli jest to refleksja trudna i bolesna.

Obiecuję, że następnym razem będzie weselej.


13 komentarzy:

  1. Soł..
    Czym się przejmujesz mój drogi, prokrastynacja to choroba geniuszy :) Nawet ponoć da Vinci się z tym borykał ;) Więc nie bój żaby, jest nadzieja.
    Magicznego rozwiązania nie ma, ale można się spróbować sabotować, oszukiwać czy coś. No np. hmm.. możesz sobie obiecać nagrodę :) A Oriana np. zdaje się na siłę swojej wyobraźni i wyobraża sobie, że jest przykładowo superwielkim komandosem, który musi spełnić supertajną misję i np. musi zapamiętać wszystkie możliwe słówka z wietnamskiego TERAZ nie jutro, gdyż one tworzą supertajny kod i jeśli ona to skopie, to świat spotka zagłada, a komandos oczywiście zginie.. *_* Polecam ;D

    Większy problem z nieumiejętnością cieszenia się życiem. Ale i to nawet jest zabawne. Przypomina mi moje rozpaczanie, niemające kompletnie sensu, czyli np. 'ja z nim siedzęęęęęę i ja nic nie czujęęęęęęę, o niiiiieeee, co zroooooobić' :D Kumasz, nie ma w tym grama sensu.
    No ale wracając - to z całą pewnością zmiana sposobu patrzenia na świat. Da się zrobić, więc też się nie martw, wiem co mówię, bo mi się udało coś z tym zrobić. No cóż no.. wskocz w chwilę :) I po prostu żyj zamiast o tym rozmyślać. Wiesz, jest taki kawałek Raz Dwa Trzy..:P Wiesz już o czym mówię?

    A to tak momentami jak Johnny Cash troszku.

    No i świetnie wybrnąłeś z komentarzem. Ej, może a propos cycka w ręku.. Może się wydało, co dostałeś na Gwiazdkę? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. cichaj tam człowieku, bo psujesz mi plany zawładnięcia wszechświatem...w ogóle skojarzyło mi się to z powieścią "Autostopem przez galaktykę", gdy Ziemia miała być usunieta z trasy budowy autostrady, znasz może?
    właśnie, kwestia co wybieramy? którą tabletkę z Matrixa?

    prokrastynacja?proszę cię:D w ogóle, jestem ostatnio cięta na coraz to nowsze medykalizowanie pojęc które są normalne w naszym społeczeństwie. z wszystkiego cyznimy choroby, żeby mieć wymówki? no bez przesady! ja nawet przestałam wierzyć w PMS jako klejny "wynalzek" WHO i cholera....parę miesięcy działa:D ale tak serio, nikomu się czasem nie chce. wszyscy mają lenia w dupie i nie ma złotego środka, jak go z tego tyłka wykopać.
    tajny sposób...nie, zdecydowanie, nie. musisz chyba lepiej poznać siebie:)

    cieszyć się życiem....hm...ja z premedytacją mówię, że się nim cieszę i doceniam jego smak. ale moze dlatego, że mnie tego nauczył pewien pan, zwłaszcza w ostatnich latach i miesiącach, gdy już umierał. i może dlatego, że widzę non stop śmierć- a ona uczy doceniać życie i cieszyć się nim, jeśli się ja zrozumie, a nie przed nią ucieka i się panikuje.może to to uczy cieszenia się zyciem, nie wiem, wiem że mnie nauczyło, powiem egoistycznie, pomogło. ale nawet jeśli, moze trzeba odnaleźć drobnostki? nacieszyć się nimi, a nie szukać tej wielkiej radości?

    OdpowiedzUsuń
  3. prokrastynacja,stwierdzona medycznie,to by dopiero było. Nagle by się okazało, że cały świat albo ma depresję,albo prokrastynację, albo ADHD i tylko nieliczni mają siły,by funkcjonować bez tego,czy wbrew temu;)

    magiczna regułka:znajdź ją w sobie:D choć ten pomysł Oriany(to Ania prawda?),jest zaczepisty.Ja myślę,że to przede wszystkim kwestia nawyku. Oprócz lenistwa,które każdego czasami może dopaść to,czasami nawet po przepracowaniu jest zdrowe,to i zwykłego nawyku,łatwo się przyzwyczajamy, Mój umysł pracuje na pełnych obrotach,dopiero jak widzi tykający zegar. A tak to się opierdala,za przeproszeniem.Gorzej,że ten nawyk przełożył się na wszystko. Nawet dzwonienie do lekarza na wizytę,odkładam na potem.Oddanie książek w bibliotece,jeśli mi nie po drodze. Ze mnie nie bierz przykładu :P i widzę,że najlepiej funkcjonują ludzie,którzy mają w sobie właśnie wewnętrznego komandosa ;> tylko oni czasami przesadzają,jak to w wojsku,więc złoty środek leży pośrodku i powiadają,że gdzieś istnieje,trzeba go odkryć na własną rękę.

    a co do smaku życia...świata nie zmienisz,świat zawsze będzie taki...jak Twoje spojrzenie na niego;)bo w końcu to Twój świat i Twoje subiektywne spojrzenie. Nawet jeśli ma zasięg globalny świat, to i tak dalej jest tylko wycinkiem,mikrokosmosem z makrokosmosu,utkwionym w Tobie i co z nim zrobisz,jak będziesz go widział,jak odczuwał,jak doceniał,jak nie znosił,cokolwiek,wszystko zależne jest od Ciebie. Od tego nastawienia właśnie,rodzaju spojrzenia.-a propos,komentuje,zamiast kończyć projekt ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. tylko że ja mam jeden problem- dla mnie odcenianie życia i sznaowanie go i cieszenie sie nim jest jendoznaczne:) z tym, że to taka moja dziwna perspektywa, nadmiernie, albo niedostatecznie, spójna:)
    "Autostopem przez galaktykę"- chodziło mi raczje o książkę i jej kolejne części. zdecydowanie, o wiele wiele lepsze niż film, film mnie rozczarował:P

    OdpowiedzUsuń
  5. Ogólnie najlepszym, według mnie sposobem jest organizowanie sobie czasu, mnie zawsze "prokrastynacja" dopada jak mam coś do zrobienia, ale to odkładam, na potem, na jutro. Z kolei jak zaplanuję sobie wszystko "na papierze", co do godziny, i nie ma że boli, od tej do tej siedzę i to robię, nie włączam komputera, nie zajmuję się niczym innym, to wychodzi. Wiem że jest ciężko, ale jak się zacznie w końcu organizować swój czas i robić wszystko co było do zrobienia, to jakoś tak odpływa ten marazm i rezygnacja, o której pisałeś.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Robię coś 'od ręki' bo jeśli tego nie zrobię będę bardziej wkurzony robiąc to na ostatnią chwilę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wcale nie. Miałbyś dużo czasu wolnego i nikt by się nie doczepił że się lenisz. Przecież wszystko zrobiłeś.
    Nie, mawia się raczej że jest monochromatyczna.

    OdpowiedzUsuń
  8. W tym momencie naraziłeś się optymistom, którzy wiodą kolorowe życia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Najpierw musieliby do mnie zajrzeć a to raczej mało prawdopodobne. Źle na nich działam. Różowy? Różowy to dziecinne nastolatki. Ten odcień 'ruuu$zoweg0'.

    OdpowiedzUsuń
  10. To nie było wesołe? A ja się naśmiałam z Ciebie..... a raczej nie z Ciebie tylko z Twojej walki ze swoim słowem :-) Herman a na jaki temat próbujesz pisać tę swoją pracę? Może Ci w czymś pomogę?
    Kto czyta na WP jest dobrym materiałem na pracę magisterską chcesz??? To Ci jeszcze coś do tego podrzucę, mam tego więcej ;-) Wiem, wiem szukasz ciągle natchnienia... Zaraz niech pomyślę jaki to sposób dodaje skrzydeł, zakochanie?!!!! Nie! Nie! Przecież od tego ponoć się umiera :-) Zaraz... a może...o wiem... żeby poprawić Ci nastrój i zmobilizować do pracy fajny jest mój tekst o przygnębieniu, szklance do połowy pustej, albo nie pełnej, w ramach wyjaśnień! http://minawetp2.bloog.pl/id,332449642,title,Jak-pokonac-przygnebienie,index.html Ten temat jest do wszystkiego, zwykła szklanka może być nawet natchnieniem!!!! I już nie obiecuj, tylko do pracy, a później sie mi pochwal!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. I wtedy geniusz objawia się w przypadku, w osobie poszukującej czy w treści notki?

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam Cię!!!! :-) Złapałam Cię na gorącym uczynku!!!!! :-):-) Ale to w zasadzie miłe!!!!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.