niedziela, 11 listopada 2012

...jebs jebs jebs jebs...


Jak ja nienawidzę takiej „muzyki”...

Uważam się za człowieka otwartego na różne brzmienia. Uwielbiam zarówno spokojny, bajecznie niski głos Leonarda Cohena, jak i skrzek Briana Johnsona z AC/DC.
Bardzo chętnie słucham szeroko pojętego rocka, zarówno w lekkim jak i trochę cięższym wydaniu, ale nie pogardzę też muzyką symfoniczną czy liryczną.
Są jednak rzeczy, których pojąć nie potrafię. I tak na przykład nie potrafię pojąć jak można słuchać, a przede wszystkim katować wszystkich naokoło muzyką typu... właśnie. Techno? House? Nie mam pojęcia jak to się nazywa, chyba jeszcze inaczej, ale stopień urozmaicenia melodii jest zbliżony. Zaraz, wróć. Przecież tu nie ma melodii.
No ja pierdolę. Siedzę sobie spokojnie w pracy, nagle podchodzi koleś i pyta, czy nie mógłbym puścić jego składanki zamiast radia. Jasne, nie ma problemu. I teraz leci toto już od godziny, a ja mam wrażenie, że moja żyła na czole coraz mocniej pulsuje w rytm basów i jak tak dalej pójdzie, może tego nie wytrzymać i wykrwawię się przez uszy.
Nie, serio, niech mi ktoś wyjaśni na czym polega fenomen kawałka, który trwa 20-30 minut i brzmi dokładnie tak samo niezależnie od tego, który fragment puścić?
Zawsze myślałem że muzyka to taki twór, do którego potrzeba instrumentów, głosu, słuchu, pasji, a nie wystarczy trzyletnie dziecko wciskające na chybił-trafił przyciski na konsoli.
Niech on już idzie w cholerę razem ze swoją muzą...
Muszę się potem odchamić jakimś Led Zeppelin...
Ratunku.........

4 komentarze:

  1. umc umc umc
    ach, Hermanie, trochę toleraaaaaaaancji. A tak na serio - ja też nie za bardzo rozumiem. Chociaż myślałam, że nigdy się nie przekonam do elektroniki, a jednak się udało, choć w stopniu niewielkim.
    No i ja myślę, że o coś w tej 'muzyce' chodzi jednak. Np. jak są różni DJe, ale tacy trochę lepsi, nie wiem, znam tylko Tiesto ;D i ten tłum się tam wieeeesz, zatraca, traaaaaaaans. Pewnie chodzi o to samo co i w tańcach i dźwiękach bębnów dzikich plemion. Tylko no cóż, środki inne.
    Takie moje kulturoznawcze wynaturzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja poppieram końcowy wywód Mary Lou! i generalnie-jak dj jest dobry,tudzież muzyka dobrze zrobiona to jest to spoko,choć nigdy nie będzie to dla mnie tym samym,co muzyka instrumentalna. Ale jako iż mam fakultet z sound artu i tam różne DZIWY słuchamy a wszystko to eletrkoniczne mniej lub bardziej i nijak się ma do techno,to naprawdę coś w tym jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię przekleństw, lepiej czyta się Ciebie bez nich ale co do muzyki, ja słucham rozmaitej, można powiedzieć w każdym rodzaju można znaleźć cudo, perełki! Polecam Ci w takim razie elektroniczny kawałek, który mną kręci nazywa się Nocne Rozmowy http://www.youtube.com/watch?v=pjhxStSWY6Y

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też nie lubię przekleństw, ale jestem zdania, że używane raz na jakiś czas, w stosownych momentach, całkiem nieźle pełnią funkcję wzmocnienia wypowiedzi. Co innego, gdy są nadużywane.

    Nie zachwycił mnie jakoś ten kawałek, ale dzięki. Na pewno był znacznie lepszy niż to, co puszczali mi wtedy w pracy.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.