Ciężka to była noc. Wiele czynników
się na to złożyło. Po pierwsze – zdecydowanie za długo
wylegiwałem się dnia poprzedniego. Wiem, brzmi to jak jeden z
problemów pierwszego świata. „Za długo spałem rano, nie będę
mógł zasnąć wieczorem”. Trochę żenujące, ale niech będzie.
Zacząłem oglądać film, poczytałem chwilę książkę, próbowałem
zająć się pierdołami w internecie, nawet telewizor włączyłem,
ale jakoś nie potrafiłem się skoncentrować na czymkolwiek. Poza
tym pod wieczór wypiło mi się trochę, a potem jeszcze trochę, a
nie podziałało to wszystko bynajmniej rozweselająco. Całą noc
suszyło mnie tak, że w końcu przytargałem litr mleka z kuchni,
ale i to niewiele pomogło, a przecież za wcześnie jeszcze było na
kaca. W dodatku uznałem, że skoro jestem wstawiony i niezbyt
szczęśliwy, to doskonałym pomysłem będzie napisanie do osoby, do
której z różnych względów milczałem parę lat. Cóż, nie był
to doskonały pomysł.
Wisienką na torcie było dziwne
uczucie, znane mi z okresu dzieciństwa, które dopadło mnie koło
wpół do piątej (pamiętam aż za dobrze), a którego miałem
nadzieję nie zaznać już nigdy. Strasznie ciężko to opisać... To
coś, jakby lęk, ale Lęk Pierwotny, który odczuwa się całym
ciałem. Strach, który paraliżuje, tak, że odczuwa się go
fizycznie, jakby wszystkie mięśnie nagle zastygły, jakby człowiek
stał się glinianą skorupą, mogącą odczuwać wyłącznie zło.
To takie poczucie, jakby gdzieś obok działo się coś
najstraszniejszego i nieuniknionego, albo więcej, jakbym sam miał
coś takiego uczynić. To coś, jak najgorszy koszmar bez wydarzeń,
zrodzony jedynie z emocji, a jednak koszmar na jawie, bo przecież
pozostaje się w pełni świadomym. Coś, niby straszne Brzemię albo
Piętno. Dopadło mnie to wszystko nagle, przytłoczyło jak jakaś
kamienna mgła, po czym rozwiało się równie niepostrzeżenie,
pozostawiając tylko poczucie obawy i nie mniejszego zaskoczenia, że
to wszystko powróciło.
Kiedyś, będąc dzieckiem, zdarzało
mi się czuć dokładnie w ten sam sposób, zawsze w nocy, w półśnie.
Miałem wtedy wrażenie, że kiedy otworzę oczy okaże się, że
jestem i na zawsze już pozostanę zupełnie sam, jedynie z poczuciem
tego zagadkowego piętna czy brzemienia. A teraz, po kilkunastu
latach, znów to poczułem. Nie podoba mi się to.
***
Cohen znów w mojej głowie. Chciałbym
kiedyś tak brzmieć.
Ma klasę.
Bardzo Ci nie zazdroszczę. Oby nie wracało.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle - zbytnie wstawienie chyba rzeczywiście nie działa na Ciebie rozweselająco. So dont do it.